Poprzednie dwa albumy, „Kombi” i „Królowie Życia”, choć utrzymane w podobnej konwencji, tj. łączenia różnych stylów i gatunków, były zagrane na prawdziwych instrumentach. Gitarze, perkusji i basowi towarzyszyło brzmienie instrumentów klawiszowych, często z dodatkiem elektronicznych efektów. Nie było to nic, co wyróżniałoby muzykę Kombi w tamtych czasach – z elektroniki chętnie korzystali inni ówcześni wykonawcy, jak choćby Exodus czy SBB. Jednak to „Nowy Rozdział” zapoczątkował erę automatów i syntezatorów w twórczości zespołu, stopniowo odsuwając żywe instrumenty na dalszy plan, bądź całkowicie je eliminując, jak miało to miejsce w przypadku perkusji. Tym samym, jeszcze nikt w Polsce nie brzmiał wtedy tak jak Kombi. W książeczce wydanej z okazji 10 lecia działalności Kombi w 1986 roku możemy przeczytać:
Nastały „nowe” czasy — muzyka się zmieniała. Przeboje w stylu „Victorii”, „Teleniedzieli”, „Ostatniego safari” i „”Jesteś wolny” zestarzały się. Zespół stanął przed alternatywą: — albo przestanie istnieć, albo zacznie grać inaczej.
Krok naprzód postawili bez większych trudności, bo muzyka, którą zaczęli grać w 1983 r. była naturalną kontynuacją tego, co robili wcześniej. Zmiany były czysto formalne, lecz zaskoczyły słuchaczy. Dla nich były tylko konsekwencją wcześniejszych poczynań artystycznych. Wynikało to z ich naturalnej ewolucji. Dziś mówi się, że wymyślili polską odmianę „new romantic”.
10 lat Kombi
Słodkiego, miłego życia… w ZSRR
Początki powstawania albumu miały miejsce jesienią 1982. Zespół wyjechał wtedy na trwającą dwa i pół miesiąca trasę koncertową po ZSRR. Trasa została przerwana, gdyż 10 listopada 1982 roku zmarł Leonid Breżniew – główny sekretarz radzieckiej partii komunistycznej. W związku z tym, odwołano wszystkie imprezy w całym ZSRR i zespół utknął na kilka dni w hotelu. Właśnie wtedy Sławomir Łosowski skomponował melodię, jak się później okazało, do jednego z największych przebojów grupy. Tekst napisał później Marek Dutkiewicz – tak powstało „Słodkiego, miłego życia„.
Nowy rozdział – nowe brzmienie
Zanim pojawił się album, Kombi wypuściło kilka singli zapowiadających nowe brzmienie. Były to m.in. „Inwazja z Plutona” (muzyka Grzegorza Skawińskiego, tekst Waldemara Tkaczyka i Marka Dutkiewicza) oraz „Linia życia” (kompozycja Waldemara Tkaczyka, słowa napisał Marek Dutkiewicz), w którym wykorzystano zakupioną właśnie perkusję Simmonsa. Nowe brzmienie „chwyciło” i zespół kontynuował prace nad nową płytą.
5 listopada 1983 roku na Liście Przebojów Programu 3 Polskiego Radia zadebiutowało „Słodkiego, miłego życia”, by ostatecznie znaleźć się na 5 miejscu – w notowaniu z 28.01.1984.
Czy jest już płyta Kombi?
„Nowy Rozdział” miał swoją premierę 20 czerwca, jednak nie było to takie jednoznaczne tak jak dzisiaj, kiedy płyty danego dnia trafiają na półki sklepów muzycznych w całym kraju, czy nawet sprzedawane są przedpremierowo:
To były wakacje w 1984 roku. Byłem wtedy u rodziny w Sopocie. I zaczęły chodzić słuchy, że już za chwileczkę, już za momencik „Nowy Rozdział” będzie sprzedawany w całej Polsce. W tamtych czasach nie było wiadomo kiedy dana płyta wyjdzie. Więc trzeba było codzinnie chadzać i pytać się pani w księgarni muzycznej czy to już. Po paru dniach pani już się do mnie z daleka śmiała, ale za każdym razem kiwała przecząco głową. Aż pewnego dnia nadszedł ten cudowny dzień. Widać było, że coś się święci, ponieważ przed sklep została wyciągnięta wielka lada. Sklep został zamknięty bo i tak nikt nic innego by kupić nie chciał. Od razu do tej lady zrobiła się kolejka na kilkaset metrów i wtedy po kilkudziesięciu minutach stania dostałem moją wyśnioną i wymarzoną płytę. Zostałem najszczęśliwszym posiadaczem „Nowego Rozdziału”. Wracając z nią do domu budziłem widoczną zazdrość przechodniów i pytania – gdzie można ją kupić. Jaki ja wtedy byłem szczęśliwy. Słuchało się jej od rana do wieczora i ciągle znajdywało jakieś nowe dźwięki i smaczki. Świetna płyta, jedna z moich „naj” do dzisiaj. Nigdy tego dnia i tych emocji nie zapomnę.
Mateusz Orwat – Fanklub Kombi w Poznaniu
Okładkę zdobi zdjęcie muzyków prezentujących swój nowy wygląd sceniczny. Sławomir Łosowski, ogolony na łyso i ubrany w czarną koszulę oraz spodnie w czarno białe paski. Grzegorz Skawiński – z delikatnym wąsem i w skórzanym kostiumie. I wreszcie Waldemar Tkaczyk, w białej marynarce i czerwonej koszuli, z charakterystycznym loczkiem na czole – wyglądający niczym David Bowie na początku lat 80.
Nowy image dla każdego muzyka wymyśliliśmy po wielogodzinnych dyskusjach. Jest dostosowany do charakteru każdego z nas.
Grzegorz Skawiński dla Tygodnika Kulturalnego, nr 31 (29.07.1984)
Tytuł płyty stylizowano na napis z elektronicznego wyświetlacza. Autorem zdjęć i okładki jest Andrzej Tyszko.
Cyfrowa gra
Płytę otwiera instrumentalna „Cyfrowa gra” Sławomira Łosowskiego, będąca swego rodzaju demonstracją nowych możliwości brzmieniowych zespołu. Kolejnymi utworami są „Nie poddawaj się” z elementami rapu i przebój „Nie ma zysku” – oba autorstwa Waldemara Tkaczyka, który napisał muzykę i słowa. Następny jest, „Srebrny talizman” napisany przez Grzegorza Skawińskiego – również instrumental, momentami bardzo oniryczny – tutaj główne partie zagrane są na gitarze. Stronę „A” płyty zamykają „Karty śmierci” – kompozycja Łosowskiego ze słowami Marka Dutkiewicza.
Strona „B” również zaczyna się od instrumentala: „Błękitny pejzaż” Sławomira Łosowskiego. Dalej mamy wreszcie evergreen w postaci „Słodkiego, miłego życia” (ponownie Łosowski/Dutkiewicz), będący gorzkim podsumowaniem ówczesnej rzeczywistości, ale jakże aktualny również dzisiaj. Album kończą dwa kolejne przeboje: „Jej wspomnienie” (muzyka i słowa Grzegorza Skawińskiego) oraz „Kochać cię – za późno” – kompozycja Sławomira Łosowskiego z tekstem Waldemara Tkaczyka.
Elementem wspólnym dla prawie wszystkich utworów jest gra automatu perkusyjnego Rolland TR-808 zamiast żywej perkusji. Model ten był wówczas nowością, zadebiutował w 1980 roku. Jak na zachodnie warunki, był dość przystępny cenowo – kosztował około 1000 dolarów, jednak jego brzmienie nie było zbyt naturalne, dlatego w zamyśle jego twórców miał służyć jedynie jako pomoc przy tworzeniu taśm demo. Wielu artystów jednak widziało w tym potencjał i wykorzystało go w finalnych wersjach utworów – m.in. „Psycho Killer” Talking Heads, “I Wanna Dance With Somebody” Whitney Houston, czy „It’s Tricky” Run DMC. Automat ten, obok perkusji Simmonsa, zdefiniował również nowe brzmienie Kombi.
Vox populi…
21 czerwca Kombi po raz pierwszy wystąpiło na XXI Festiwalu w Opolu, gdzie zgarnęło nagrodę publiczności i musiało bisować kilka razy:
Nikt się nie spodziewał żywiołowej reakcji publiczności, która obdarowała zespół swoją nagrodą. W tyle pozostali nawet Lady Pank i Lombard – wtedy bardzo popularne grupy. Zespół zyskał aprobatę widowni nie tylko dzięki chwytliwym piosenkom. Muzycy zwracali uwagę także modnymi strojami i instrumentami – elektroniczne „zabawki” Łosowskiego, bezgłówkowa gitara Tkaczyka i perkusja Simmonsa, która obsługiwał Piotrowski, były nowościami na polskim rynku. Dzięki opolskim laurom grupa zakwalifikowała się do Międzynarodowego Festiwalu w Sopocie.
Ona, oni, O.N.A. – Andrzej Grabowski
W ciągu dwóch pierwszych miesięcy sprzedano ćwierć miliona płyt, a całkowity nakład wyniósł pół miliona egzemplarzy. Dostępna była wersja na płycie winylowej i kaseta magnetofonowa. Podczas festiwalu w Sopocie w sierpniu 1984, zespół odebrał Złotą Płytę za „Nowy rozdział”. Redakcja „Sztandaru Młodych” przyznała zespołowi dwie nagrody „Metronom” – jedną za singiel „Słodkiego, miłego życia” oraz drugą, za uznanie Kombi najlepszą grupą 1984 roku.
Album doczekał się wydania w wersji CD w roku 2005, a także reedycji winyla z okazji 30 rocznicy w 2014, co ciekawe, wydanych również przez Polskie Nagrania.
Przeleciało tyle lat, niczym parę chwil…
A jak brzmi dzisiaj, po 40 latach? Nadzwyczajnie dobrze i można śmiało o nim powiedzieć, że to jeden z najważniejszych albumów w historii polskiej muzyki i na pewno najlepszy w historii zespołu.
Choć album – brzmieniowo biorąc – nosi silne piętno czasu, w którym powstał, to jednak z racji powracającej mody na new romatic, znowu można słuchać go z przyjemnością… I z sentymentem.
Michał Kirmuć – Teraz Rock, nr 7/2005
Jego kontynuacją była płyta „Kombi 4”, która również przyniosła kilka hitów, takich jak „Nasze randez vous”, „Black and White” oraz „Za ciosem cios”, jednak jako całość była już nieco wtórna w stosunku do poprzednika.
Krzysztof Adamczewski